wtorek, 28 grudnia 2010

How to totally waste your time s/s 2011 edition

Cześć, miałam dziś popracować, pouczyć się do sprawdzianu z matmy, posortować ubrania przed jutrzejszymi wielkimi zakupami, przeczytać jakąś mądrą książkę i poćwiczyć więcej niż zwykle.

Zamiast tego weszłam sobie na style.com i uznałam, że skoro już tak tam siedzę i nic nie robię, to może warto wybrać moje ulubione rzeczy z wiosennych kolekcji. No i, hm.
Tak TROSZKĘ tego wyszło.





Jeśli ktoś wymieni mi wszystko, co tu zamieściłam, to mogę obiecać podziw do końca życia, hmhm, najbardziej dziwi mnie tu chyba to Dolce&Gabbana (pamiętam jak kiedyś kłóciłam się z tatą o to, że to wcale nie ,,kobieca, zwykła moda" tylko ,,idealny wzór do kopiowania dla lasek, które ubierają się na bazarze", elo tato, wiem że pewnie nie pamiętasz tej rozmowy, ale jeśli to czytasz - MIAŁEŚ RACJĘ, to jest całkiem ładne) i Fendi (Lagerfeld = H8 4EVA). No ale ale. Ok, idę sprzątać, obiecuję!

Co do czapek - wszystkim zainteresowanym cenę podam najszybciej jak to będzie możliwe, stay tuned :).

niedziela, 26 grudnia 2010

we both know it's going to be another long winter












cause nothing's worse than seeing you worse than me
and nothing hurts like seeing you hurt like me
the consequence is less than the happiness you bring to me
there's more to give than what you take from me


Au revoir Simone - fallen snow





ps. Czapkę, którą mam na sobie, zrobiła mama Agnieszki, która jest mistrzem jeśli chodzi o takie sprawy i potrafi zrobić na drutach chyba wszystko, co tylko się da. Stąd też pytanie - czy ktoś byłby zainteresowany jakąś czapką? (oczywiście za odpowiednią cenę ;))

piątek, 24 grudnia 2010

how i wish that it would snow now

Nie mam pojęcia czego życzyć wszystkim czterem osobom, które czytają tego bloga (ok, może dziesięciu), no wiadomo, zdrowia, szczęścia, wesołych hihi rodzinnych świąt, a ludziom w moim wieku DOSTANIA SIĘ NA WYMARZONE STUDIA (czy was też tak bardzo wkurzają akurat te życzenia czy to tylko ja jestem tak wrażliwa?).
Wiem czego życzyć sobie. I bardzo, bardzo chciałabym, żeby te życzenia się spełniły, chociaż hm.
Care what you wish for.

No ale.
Mam nadzieję, naprawdę dużą, że jakoś kreatywnie wykorzystam ten wolny czas (taaa,ucząc się matmy) i prezent, który dziś dostałam (ha!) oraz zbliżające się wyprzedaże (jeszcze większe: HA!) i zacznę jakoś aktualizować tego bloga, że wiecie, zacznie być superpopularny, będę mogła reklamować na nim suszarki czy coś takiego (chyba wyszło złośliwe), a moje zdjęcia będą masowo kradzione przez allegro-sprzedawców (zdarzyło mi się kilka razy, raz ktoś mi napisał ,,to nie jest pani zdjęcie, znalazłem je w internecie", haha).

Nieważne.

Wesołych, naprawdę WESOŁYCH i BEZ NARZEKANIA NA BRAK CZEGOKOLWIEK świąt, uśmiechu i zero siedzenia na kanapie i oglądania kiepskich powtórek :).

A tymczasem - trochę zdjęć ozdób, jedzenia które SAMA ZROBIŁAM (taa, wszystko oprócz makowca, jeśli ktoś chciałby zostać moim mężem, w ostateczności partnerem na studniówkę, to czekam na mailowe oferty, fajnie byłoby gdyby ten ktoś wyglądał tak, to chyba niezbyt duże wymaganie) i jako specjalny dodatek - ja UŚMIECHAJĄCA SIĘ i wyglądająca przy okazji jak postać z kreskówki, ale taka naprawdę brzydka i przerażająca.

Wesołych świąt, jeszcze raz ;).









poniedziałek, 13 grudnia 2010

I don't want to hear another word about young lovers

Cześć, poznajcie Agnieszkę
Agnieszka jest moją mentalną siostrą bliźniaczką, jedną z nielicznych osób, które zmuszają mnie do tego, żebym się nie leniła (ale nie jedyną!), moim promyczkiem, słoneczkiem i RÓWNIEŻ jedną z nielicznych osób, którym chce się wysłuchiwać mojego marudzenia. A przede wszystkim - TO ONA BĘDZIE TAŃCZYŁA POLONEZA Z MOIM WYCHOWAWCĄ NA STUDNIÓWCE, więc jest życiowym przegranym (tak troszkę) :). Na zrobienie tych zdjęć miałyśmy, hm, 40ści minut? Ale jakoś nam (mam nadzieję) poszło.
:*











A o Agnieszce jeszcze usłyszycie, bo dostałam od niej dziś coś SZCZEGÓLNEGO, co mam nadzieję niedługo wam pokażę, ha!

sobota, 11 grudnia 2010

all the lights are coming on now

W takich chwilach chyba najbardziej żałuję, że nie mieszkam w górskim domku na końcu świata, wiecie, z kominkiem, piciem gorącego kakao, ślicznymi krajobrazami i co najważniejsze - TOTALNYM BRAKIEM LUDZI. Jestem chora (ok, przeziębiona, ale średnio wpływa to na mój ogólny odbiór świata), więc są momenty, kiedy denerwują mnie wszyscy i wszystko i mam ochotę zamknąć się w pokoju, popłakać czy porobić inne takie żenujące, nastoletnie rzeczy, bo w końcu mi wolno.

No ale nie o tym. A może właśnie o tym - żeby poprawić sobie nastrój postanowiłam wreszcie posprzątać (moje najciekawsze znalezisko z dziś to chyba moje DWA, tak, DWA numerki do szkolnej szatni, hm.) i zawiesić w pokoju choinkowe lampki. No i jest milej i ładniej, a kiedy sprząta się a'la Carrie Bradshaw ( = w tiulowo-dzianinowej sukience, którą dostałam od Mikołaja i wielkiej kokardzie we włosach) to już w ogóle CAŁKIEM FAJNIE (haha, nienawidzę słowa ,,fajnie", bo używam go za często). W planach mam jeszcze coroczne pieczenie pierniczków i jedzenie surowego ciasta (+ 1000 do wyrzutów sumienia), także ten, trzymajcie kciuki.










(chciałam tutaj wstawić jakiś gangsterski, swiąteczny przebój, ale do tych foć chyba pasuje coś spokojniejszego, cóż)

The Raveonettes - Christmas Song

wtorek, 7 grudnia 2010

Pure love

Hanne Gaby, doczepiane kolorowe pasemka i powrót starego, dobrego Rag&Bone (na które tak mega narzekałam patrząc na wiosenno-letnią kolekcję!). Jej, jak cudownie, a zarazem lekko dziwnie, kiedy sobie pomyślę, że te ubrania to pre-Fall 2011, a przed jesienią 2011 zamierzam być już w zupełnie innym miejscu niż teraz i zajmować się czymś totalnie innym. Anyway, zakochałam się w każdym z szesnastu zestawów i mogłabym włożyć je na siebie już dziś, gdyby nie to, że latanie z gołymi nogami, kiedy na dworze jest minus osiemdziesiąt stopni to jednak lekka porażka.








poniedziałek, 6 grudnia 2010