wtorek, 27 grudnia 2011

I know you've been hurt by someone else







9 komentarzy:

Rykoszetka o życiu w mieście pisze...

Cudowny wisiorek ^^

ulotnie pisze...

sukienka jest prześliczna. ostatnio szaleje za welurowymi rzeczami. słodki kociak :)

Anonimowy pisze...

Jesteś niesamowicie piękna!

Kate G. pisze...

śliczny sweterek. i kolor sukienki. :)
u mnie w poście tym razem zawitało chyba identyczne futerko. :))

Różycqi pisze...

sukienka jest prześliczna, ostatnio pokochałam welur i burgund, więc wydaje się idealna, ale na pierwszym zdjęciu nie wyszłaś korzystnie, coś sprawiło że wyglądasz "nisko i pulchniutko". zapewne to tylko wina fotki okresu po świętach, ale rzuciło mi się to w oczy :)

Dag'marre pisze...

hm, nie jadłam w ogóle słodyczy przez święta, więc wygląda na to,że po prostu jestem niska i pulchniutka

Anonimowy pisze...

Niestety muszę się zgodzić z Różycqi chyba przytyłaś troszeczkę hymm?Ale i tak jak zwykle ubrania fajowe!

Anonimowy pisze...

ej ej, te anonimy są mega wredne. wyglądasz przede wszystkim ładnie, masz świetny gust, obycie, osiągnięcia i przede wszystkim wyglądasz ślicznie, kobieco i świeżo. Najpierw niech się dostaną tam, gdzie Ty a później mogą oceniać. Swoją drogą, bardzo Ci gratuluję.

Ola

Dag'marre pisze...

haha, nie no, wydaje mi się, że nikt tu nie jest dla nikogo wredny :). Faktycznie TROCHĘ przytyłam, jak 90% moich znajomych na pierwszym roku studiów (spróbujcie ogarnąć dzielona kuchnię,pracę do 23, brytyjskie żarcie i mieszkanie z chłopakiem i NIE PRZYTYĆ, ha) ale nadal mieszczę się w swoje ciuchy i intensywnie pracuję nad tym, żeby znów mieć chude nóżki, więc chociaż takie komentarze nie poprawiają mi humoru, to na pewno też jakoś szczególnie mnie nie obrażają, a moja szkoła i to czy się do niej dostałam czy nie nie mają z moją wagą nic do czynienia - temat uważam za skończony, dzięki za miłe słowa, ale też za uwagi - przyjęte do wiadomości, to blog o ciuchach i mojej mordce, a nie o bmi (chyba sama sobie zaprzeczam).