środa, 8 czerwca 2011

Jack i Lazaro.

Dostanie się do ostatniego etapu rekrutacji na London College of Fashion było dla mnie zaskoczeniem - nie spodziewałam się, że mój z trudem napisany w pięćdziesiąt minut (z czego dziesięć poświęciłam na zanalizowanie tego czy ludzie, którzy piszą go wraz ze mną są pewni siebie czy też zaskoczyły ich pytania dotyczące bardziej społeczeństwa niż ciuszków) esej, którego końcowym wnioskiem było to, że przez Twittera wszyscy zamieniamy się w "społeczeństwo-140-znaków" (czy ile tam można napisać, nie wiem, nigdy nie byłam dobra jeśli chodzi o liczby) i żądamy tylko skondensowanych informacji, przekazu w czystej postaci, zostanie odrzucony już na samym początku. Kiedy więc szefowa kursu powiedziała coś w rodzaju "Da...Da...Dagmara" i dziwną zbitkę liter nie brzmiącą ani trochę jak moje nazwisko byłam na tyle zszokowana, że trzy razy musiałam spytać się o której godzinie muszę się stawić na interview. No ale czemu o tym piszę?
Bo choć pytania były dość standardowe, a ja mówiłam zdecydowanie za dużo jak na przydzielone mi 15 minut, jedno sprawiło mi trudność. "Z kim najbardziej chciałabyś przeprowadzić wywiad, pewnie na twojego bloga, skoro go prowadzisz?".
Po minucie powtarzania na głos pytania rzuciłam w końcu pierwszą nazwę jaka przyszła mi do głowy.
"Chłopcom z Proenza Schouler"
"Czemu?"
"No bo... są tacy przystojni".



W sumie, chwilę po tym zaczęłam się tłumaczyć, że to tak naprawdę dlatego, że podoba mi się jak łączą bycie marką dla "it girl" z coraz mocniejszym kierowaniem się w stronę elegancji, jak będąc hipsterscy są również mistrzami krojów, no ale moje prawdziwe pobudki chyba wyszły na jaw, bo przeprowadzające ze mną rozmowę szefowe modowego dziennikarstwa i pr'u przyznał mi rację, że fakt, chłopcy są po prostu ładni.


Dlaczego piszę tu o takich głupotach?

Bo Jack McCollough i Lazaro Hernandez zostali właśnie uznani za najlepszych projektantów mody damskiej przez Council of Fashion Designers of America - w skrócie, dostali nagrodę od CDFA, a ja przypomniałam sobie, że kiedyś coś tam o nich gdzieś tam napisałam - czemu więc tego teraz nie wykorzystać? Dla przypomnienia!





Żaden z nich nie miał być projektantem, razem stworzyli markę, w której zakochała się Anna Wintour, ale i it-girls na całym świecie. Nie zatrudnią cię, jeśli na spotkanie przyjdziesz w garniturze (wolą t-shirty i jeansy), nie chcą poddawać się trendom, jakie dyktuje ulica, a ich pierwsza kolekcja została całkowicie wykupiona przez dom mody Barneys. Marzą o wypuszczeniu na rynek własnego zapachu, a zaprojektowana przez nich torba PS1 należy do grona ulubionych akcesoriów modelek. Jak Jack McCollough i Lazaro Hernandez znaleźli się na modowym szczycie?




Lazaro nigdy nawet nie pomyślałby, że kiedykolwiek uda mu się zaprojektować sukienkę – swoje plany zamierzał związać z medycyną, zaczął więc uczęszczać na kursy przygotowującego go do tego, które organizowane były na uniwersytecie w jego rodzinnym Miami. Przed rozpoczęciem swojego drugiego roku postanowił jednak wybrać się z grupą przyjaciół do Nowego Jorku, poznał ludzi zajmujących się modą zawodowo i zaczął się przekonywać, że dokonał złego wyboru – niezwłocznie zaaplikował do nowojorskiego Parsons, jednej z najlepszych szkół kształcących projektantów na świecie, nie stawiał jednak wszystkiego na jedną kartę, a o złożeniu podania nie mówił nikomu – gdyby mu się nie udało, powróciłby do swojego normalnego życia w Miami. Jack, podobnie jak jego partner, też nie wiązał swojej przyszłości z modą – studiował na akademii sztuk pięknych w San Francisco, a jego przeniesienie się do Parsons wiązało się jedynie z chęcią powrotu do Nowego Jorku, gdzie dorastał. Gdy na uczelni poznał Lazaro i zaczęli razem próbować załapać się na udział w pokazach mody, wszystko, co z nią związane zaczęło wydawać mu się niezwykle fascynujące.



Zarówno Hernandez, jak i McCollough wiedzieli, że jeśli chcą być dobrymi projektantami, muszą poznać przemysł od środka, dlatego też obaj zdecydowali się na staże – Jack u Marca Jacobsa, Lazaro u Michaela Korsa, obydwaj przyznają, że to doświadczenie dało im najwięcej, jeśli chodzi o przyszłą karierę. To, że chcą założyć dom mody wspólnie przyszło im do głowy jednak dopiero podczas ich ostatniego roku w Parsons – jako partnerzy i najlepsi przyjaciele spędzali ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę i rozumieli się jak nikt inny, postanowili więc połączyć swoje dyplomowe kolekcje i zaprezentować jedną pod nazwą Proenza Schouler, która stworzona została z połączenia panieńskich nazwisk ich matek. Projekty McCollougha i Hernandeza zachwyciły krytyków i kupców – gdy w 2001 roku debiutowali świat opanowała moda na darcie i ćwiekowanie czego tylko się dało, Proenza Schouler oferowali jednak świetnie skrojone, eleganckie ciuchy, które miały jednocześnie dawkę ogromnego luzu i coś po prostu cool. Od młodych projektantów oczekuje się zazwyczaj pójścia w bardziej punkową stronę, oni totalnie się wyłamali. Elegancja okazała się największą alternatywą. Całą kolekcję wykupił dom mody Barneys, ich ubrania osiągnęły niewiarygodnie wysokie ceny (zostało to spowodowane małą ilością ubrań, później Proenza Schouler zrównali swoje ceny z tymi, które proponują inny, amerykańscy projektanci), Anna Wintour wprost oszalała na ich punkcie, a Valentino Fashion Group zaproponowało finansową współpracę.




Od tamtego czasu Proenza Schouler to nieprzerwanie pupilkowie amerykańskiego przemysłu modowego – Jack i Lazaro wzbogacili swoją ofertę o buty i torby, a ubrania, które tworzą nadal niepozbawione są elegancji, projektanci zdecydowali się jednak nawiązać lekki flirt z ulicą – ich kolekcje mieszają styl statecznej urzędniczki, niegrzecznej, ostrej dziewczyny i słodkiej lolitki. Za to kochają ich nie tylko gwiazdy, ale też zwykłe, uwielbiające modę dziewczyny na całym świecie.


(jedna z moich ulubionych sukienek Proenza Schouler i Magda Frąckowiak)


No a tak poza tym to są przystojni.
Pamiętajcie!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hej, jesteś niesamowicie chuda.
Jak to zrobiłaś? Bo odnoszę wrażenie, że na starszych zdjęciach byłaś okrąglejsza.

Dag'marre pisze...

http://dagmarre.blogspot.com/2010/08/you-stick-to-your-yoghurt-ill-stick-to.html

Anonimowy pisze...

Lubię czytać Twoje teksty, masz naprawdę fajny styl pisania.
Ostatnia sukienka-świetna;)
Marta

Pan Dizajn pisze...

OJEJ, JAKA SUKIENIUNIA

agata pisze...

świetnie piszesz. wielkie gratulacje jeśli chodzi o LCF! a Proenza Schouler wielbię, ich kampanie reklamowe należą do moich ulubionych.