wtorek, 31 sierpnia 2010

It's always better on holiday

No to nadszedł. Ostatni dzień wakacji.
Znacie tę scenę z tych wszystkich amerykańskich seriali dla nastolatek, gdzie grupa przyjaciół spotyka się ostatniego dnia szalonych wakacji, podczas których każdy z nich zaliczył trzy choroby weneryczne, dziesięć romansów i sto intryg, by w końcu uznać, że siła przyjaźni jest najważniejsza? Tę ze słońcem malowniczo zachodzącym nad oceanem? No cóż, nam niestety nie było to dane, dzięki uroczej, polskiej aurze, która funduje nam pod koniec sierpnia, w 2/3 kalendarzowego lata, DZIESIĘĆ STOPNI CELSJUSZA. W tym przypadku znalazłam sobie inny sposób na świętowanie początku ostatniego roku szkolnego w moim życiu - nie kupiłam jeszcze książek, zeszytów ani zapachowych długopisów i nie wiem na którą jutro powinnam się w szkole stawić. Całkowite wyparcie.
To będzie najgorszy i najcięższy rok szkolny jakiego kiedykolwiek zaznałam. I nie mówię o maturze - wszyscy jej się boją, każdy zdaje i dostaje się na wymarzone (bądź prawie wymarzone) studia, choćby i w dziesiątym naborze (no co, przecież nikt nie musi wiedzieć), ale o tym, że zachciało mi się gonić własne marzenia. Może się uda, może nie, wiem jedno - jeśli choćby wyszepczę ,,a może jednak pójdę na prawo..." zabijcie mnie. Od razu.

To był fajne wakacje - nie, że jakieś najlepsze na świecie i nie, że kręci mi się w oku łezka wspominając je, zresztą nikt od nich tego nie wymagał, takie mają być następne. Fajne i miło wrócić do nich jeszcze raz, co zresztą zaraz uczynię.

Papa wakacje, cześć asymptoty!


Trochę przypadkowych foć:













9 komentarzy:

Karolina pisze...

starsza o aż rok zyciowego doswiadczenia chyba nic nie dodam bo widze ze wszystko juz wiesz ;p na czilu i będzie dobrze. matura studia bleble wszystko nuda. lepiej gonic za marzeniami

Anonimowy pisze...

Dokładnie o tym samym pomyślałam, że nasze polskie końcówki wakacji nigdy nie wyglądają tak KREJZI i DŻEZI jak amerykański dzieciaków. Choć pewnie u nich też tak nie jest. Aczkolwiek w sumie, nie zdziwiłabym się, gdyby tak na serio u nich było, gdyż w filmach nie przesadzająć z ilością prezentów, jakie dostaje większość amerykaninów na urodziny ;p
No nic, przeżyjemy ten rok, JAKOŚ (EHE-EHE! powodzenia) i będziemy spełniać swoje marzenia.

Moda pisze...

Fajny blog stary też był ok..

...Iww... pisze...

Powodzenia ;) ja się cieszę że mam szkołę za sobą a jeszcze tylko dwa lata studiów :/

Unknown pisze...

Matura to bzdura - pamiętaj . I ukradkiem czasem mi o tym przypominaj.
Na studia się dostaniemy , to pewne.
Jednak warto gonić za marzeniami , do ostatniego tchnienia , do ostatniej sekundy.

Anonimowy pisze...

Też mam w tym roku maturę i muszę przyznać, że cholernie się JEJ boję.! :0 ;)
Ps. Uwielbiam Twoje notki, bo piszesz w fajny sposób.

Anonimowy pisze...

Gdzie było zrobione to zdjęcia jak stoisz z Moniką w jakimś ogrodzie i masz kwiatową sukienkę ?:)

Dag'marre pisze...

W ogródku naszego kolegi na Czarnym :)

Dag'marre pisze...

A, kwiatową! Sor, nie doczytałam - w drodze na Perłę Zachodu.