poniedziałek, 27 września 2010

Love,champagne & glossy magazines

Jest tylko jedna rzecz, na którą pieniądze trwonię sto razy bardziej nierozsądnie niż na ciuchy, no ok, może kilka rzeczy, bo mowa o magazynach, czasopismach i gazetach (wiem, że to to samo) o modzie. Jestem od nich totalnie i niewiarygodnie uzależniona, jeśli chodzi o polskie - kupuję co tylko się da, jeśli o zagraniczne - kupuję na co tylko mnie stać. Więc, w konsekwencji poprzedniego zdania, teraz z przyjemnością przeczytacie zapewne co kupuję, czego nie (ok, o tym nie, ale to ładnie wygląda w zdaniu) i dlaczego.


Prześliczna Dree Hemingway we włoskim Vogue

Gazety polskie

Tu bez zbędnych tłumaczeń - po prostu je kupuję.

Elle ♥

K Mag ♥

Viva! moda

Glamour (wstyd mi)

InStyle (jak wyżej)


No, to mój standard, chociaż zdarza mi się i kupowanie jakichś totalnie idiotycznych, szalonych gazet z sesjami rodem z Claudii i poradami godnymi stylisty w jakimś prowincjonalnym miasteczku. Ale to nie jest ciekawe.


Chciałam okładkę z Kate, ale mieli tylko z Lady Gagą, fuj

Gazety zagraniczne/burżujskie/etc.


Aktualnie, od ponad 1,5 roku moim numerem jeden jest brytyjskie i-D . Dlaczego? Bardzo podoba mi się organizacja ich wydań - każde ma swój określony temat z uroczą myślą przewodnią widoczną na grzbiecie gazety. Wiem, że takie konceptowe wydania to właściwie standard dla każdego magazynu,ale i-D robi to przecudownie i z sobie tylko właściwym urokiem (30 letnia tradycja zobowiązuje, ej). Uwielbiam też mnogość naprawdę dobrych sesji i to, że możemy tam znaleźć naprawdę COŚ DO CZYTANIA, również cena jest (jak na standardy jeśli chodzi o sprzedaż zagranicznych magazynów w Polsce) dość atrakcyjna - do ceny oryginalnej (5 funtów?) dopłacamy niewiele złotych więcej (i-D kosztuje w polskich empikach ok. 32zł).



Ok, spójrzmy prawdzie w oczy. Kocham i-D tylko dlatego, że mieli kiedyś na okładce Riccardo Tisciego (DR + RT = LOVE4EVER)


Na drugim i zarazem ostatnim miejscu plasuje się Vogue, którego niestety nie jestem zbyt wielką fanką. No ale jak się nie ma co się lubi...
Najłatwiejszy do dostania w Polskich sklepach (i chyba najtańszy?) jest Vogue Brytyjski - dla mnie nudny i przepełniony reklamami (jedyny artykuł, który zapamiętałam stamtąd był, zdaje się, o nie używając trywialnych słów ,,tym drugim" jako ostatnim tabu ludzkości), trochę zachowawczy. Ostatnio, pod wpływem impulsu, kupiłam za 50zł prawdziwego kolosa - wrześniowy numer włoskiego Vogue'a z szeregiem bardzo fajnych dodatków i okularami 3d do oglądania piersi Mirandy Kerr. I choć z artykułów nie zrozumiałam nic, to możliwość zobaczenia na papierze (a to znacznie różni się od oglądania na FashionGoneRogue, uwierzcie mi) sesji Stevena Meisela była jakimś duchowym przeżyciem. Teraz będzie mnie trzeba pilnować, żebym powstrzymywała się przed wydawaniem co miesiąc ogromnej sumy na potrzebne do przeżycia zapasy fotografii ;).


Freja na okładce i Abbey w środku? LOVE LOVE LOVE

Najbardziej na świecie marzy mi się dostanie w swojej łapki Lula Magazine (to o możliwości przeglądnięcia Purple z Lindsay Lohan w roli Jezusa na okładce zostało spełnione w Londynie, ale ze względów finansowych nie mogłam dołączyć boskiej LiLo do mojej kolekcji :(), ale w wyniku tego, że Lula wychodzi raz na pół roku, kosztuje majątek i jest praktycznie nie do dostania, trochę minie zanim mi się to uda. A szkoda, bo ja tak bardzo, bardzo, bardzo chcę!


I znów lansikkk.


I tu prośba do Was, wszyscy moi trzej czytelnicy - jeśli posiadacie w domu i-D summer 2010 albo jakiekolwiek inne, fajne, zagraniczne i błyszczące gazety i za bardzo nie wiecie co z nimi zrobić, przyjmę albo tanio odkupię wszystko, wszystko, wszystko. Dajcie mi tę chwilę radości, bo spójrzcie co czeka mnie niedługo! :D


:(

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ostatnie zdjęcie jest bardzo przygnębiające :(
I cholernie zazdroszczę Ci dużej kolekcji magazynów, które chętnie pożyczyłabym sobie na czas nieokreślony i przewertowała! ♥
Widzę, że masz taki porządek na biurku jak ja, hahaha.


She isn't abbey

Anonimowy pisze...

+ja do pozbycia mam jedynie jeśli już jednego TeenVogue'a, z kwietnia któregoś tam roku, czy jakoś tak. :D

Jołanna pisze...

ja tak samo, aktualnie jestem zafascynowana hiszpańskim vogue`m, uczę się tego języka i jestem zachwycona rozszyfrowując artykuły stamtąd <3

Dag'marre pisze...

Ja mam taki porządek wszędzie, właśnie siedzę na stercie swoich ciuchów, a wstając chyba zrobiłam coś mojej torebce, ajć

Anonimowy pisze...

fantastyczna kolekcja.

Anonimowy pisze...

Ja na moim biurku chyba mam wszelkie książki potrzebne do szkoły + niezliczona ilość pisadeł + urządzenia elektryczne + magazyny + obiekty niezindentyfikowane. Nie mówiąc już o reszcie pokoju, która wygląda tylko trochę lepiej :P


She isn't abbey

Hot Tamale pisze...

ja tez mam tego włoskiego 3d bo po prostu mnogość dodatków do włoskiego zawsze mnie zachwyca i zawsze dlatego wybieram go. Chociaż mam w swojej kolekcji angielskiego którego sobie przywiozłam i są tam naprawdę tylko reklamy -.-" przez które nie da się przebić do sesji..., rodzice przywieźli mi też hiszpańskiego, ale moim faworytem zawsze jest włoski<3

EXantisocial. pisze...

a co studiujesz w Krakowie ? :D

Dag'marre pisze...

a studiuję? W Krakowie? Fajnie wiedzieć!

Anonimowy pisze...

rozmowa o biurkach! ja na swoim nie mam nic <3
poza tym kocham zagraniczne magazyny i muszę się pilnować by nie wchodzić do empiku... i na allegro...

Anonimowy pisze...

Teraz będę płakać, że będąc we Włoszech nie kupiłam tego mega Vogue'a z trójwymiarową Mirandą :<
A Lulę można kupić tu: https://www.kiosk24.pl/prenumerata/lula.html chociaż droga bardzo.

Anonimowy pisze...

Jeżeli chcesz moge oddać Ci włoskiego Vogue'a z maja 2009 i I-D w którym jest sesja z pete doherty, zainteresowana?;)

Dag'marre pisze...

i-D mam, natomiast Vogue brzmi zachęcająco ;)

Sara pisze...

Uwielbiam jak piszesz! ;)

Anonimowy pisze...

To napisz na mojego maila, pzalecka@gmail.com, to dogadamy się co do tego jak mam Ci go dostarczyć:)

Movielicious pisze...

ej ej ej - piszesz olimpiadę :)?

Dag'marre pisze...

Piszę, drugi raz, w tamtym roku spieprzyłam gramatykę w drugim etapie i cała moja śliczna praca o mieście w literaturze polskiej XIX i XX wieku okazała się niepotrzebna :(. Teraz mam granice pesymizmu w polskiej powieści poetyckiej okresu romantyzmu, średnio mi pasuje, no ale.