sobota, 29 czerwca 2013

Pretty Things, 4

After 6 years of serving me with pride, I think that my poor canon eos 400d is heading towards the end of its productive life and since the holidays have started already I can't really borrow things from LCF anymore. Hence the lack of content here. HOWEVER, I did manage to find some old pictures wandering on my boyfriend's laptop so here you go. Just some visually plausible stuff in no particular order.


Blood oranges are the most photogenic


Feet and flowers. How arty. 


Holland Park at its best. 


West Brompton cemetery AKA my favourite spot in West London. 


Baby duckling spotted near Regent's canale.

niedziela, 23 czerwca 2013

2 days in 7 minutes

Z gory przepraszam za brak polskich liter, ZAGRANICA, EMIGRACJA, TE SPRAWY.

Moze dziwnie to zabrzmi jak na osobe, ktora mniej lub bardziej regularnie prowadzi bloga, na ktorym przewazajaca trescia sa zdjecia jej twarzy, ale zdecydowanie wole byc po drugiej stronie kamery, czytaj: filmujac kogos. Jesli mam cokolwiek mowic, prezentowac, a nawet po prostu isc wiedzac,ze wszystko jest nagrywane od razu zaczynam zachowywac sie jak bezmozga idiotka (czytaj: normalnie jesli wziac pod uwage, ze od tygodnia jestem uzalezniona od gry na iphone'a, w ktorej walczysz swoim zwierzatkiem przeciwko zwierzatkom innych ludzi, DZIEKUJE MOJEMU WSPOLOKATOROWI, KTORY I TAK TEGO NIE ZROZUMIE, BO JEST PRAWDZIWYM ANGLIKIEM Z ANGLII ZA POKAZANIE MI ZOOKEEPERA :)) . Ale. Ale w natloku zajec i obowiazkow naszla mnie ochota na dodanie sobie kolejnego i wypozyczajac lustrzanke ze szkoly postanowilam wykorzystac opcje filmowania nie tylko do robienia przeintelektualizowanych projektow do szkoly, ale tez nakrecenia dwoch dni z mojego zycia.
Od razu uprzedzam - moj aparat byl duzy i mial jeszcze wiekszy obiektyw, wiec nie mialam dosc duzej swobody filmowania w miejscach najbardziej atrakcyjnych. Na sniadaniu British Fashion Council w The Hospital Club na Covent Garden bylo tak posh i fancy i milion innych angielskich slow, ze balam sie nawet zrobic zdjecie iphonem,zeby nie pozarl mnie wyglodnialy fashion tlum, a co dopiero wyciagac aparat z obiektywem o srednicy talerza. W biurze filmowanie tez nie wyszlo mi zbyt dobrze, bo czulabym sie chyba troche glupio filmujac az tak dokladnie miejsce pracy.
Plus kiedy slysze sposob w jaki mowie po plecach przechodza mi ciarki i mam ochote soba potrzasnac. Boze, gdybym byla tak apatyczna i delikatna jak w pierwszej minucie tego filmu to chyba skoczylabym z jakiegos klifu.
Mimo wszystko - mam nadzieje,ze uznacie to wszystko za choc troche interesujace. Za niecaly miesiac koncze 21 lat, a nadal stresuje sie przed wrzucaniem idiotycznych klipow do sieci ludziom na pozarcie. Brawo, Dagmara.




Obejrzyjcie w HD koniecznieeee

wtorek, 11 czerwca 2013

I am a responsible adult with an office job

Being an ACTUAL, full-time intern in an ACTUAL magazine with like, office and chairs and landline and everything is quite funny. I get to learn a lot. I do a lot. I WRITE a lot which I didn't expect at all and, well well well, I haven't done any returns so far so probably I was one of the luckiest fashion interns on earth that will actually learn something during their internship apart from the tube map by heart. At the same time - I work from 9:45am to 6:30pm. I take tube with all those people in suits wearing trainers (what is wrong with the world. Men in suits wearing trainers. WHY) and backpacks looking like they had no soul. Yeah, you heard me - creating a magazine is not The Devil Wears Prada, as much as you all want it to be like that - it is a hard and demanding OFFICE job. Yeah, you go to shoots sometimes. Yeah, you have all of those amazing events with beautiful people, free food and booze and finally, YES, you can go home early sometimes if you have an elaborate excuse to do so (and if it is real - never lie when it comes to taking a half-day. NEVER.) but be ready to sit in the front of your computer for 8 hours straight sometimes. It will pay off one day. 

Hej, pewnie zauwazyliscie, ze od pewnego czasu popisuje sie na blogu moja miedzynarodowoscia i pisze po angielsku - spowodowane jest to glownie tym, ze podczas szukania stazu wiele redakcji wysylalo mi maile z pytaniem o bloga i o to czy mozna go gdzies przeczytac w wersji anglojezycznej. No ale coz, JESTEM POLKA Z CALEGO SERCA ROBIE REGULARNIE ZAKUPY W SKLEPIE "MLECZKO" KOLO MOJEJ SZKOLY GDZIE ZAWSZE KUPUJE BUDYN I CHUDY TWAROG, WIEC KILKA ZDAN PO POLSKU - ostatnio zdarzylo mi sie nakrecic jeden z bardziej intensywnych dni mojego zycia i zastanawiam sie czy komukolwiek uprzyjemniloby zycie zobaczenie tego jak malo FASHION i GLAMOUROUS jest moje zycie w Londynie czy bedzie to raczej moja smutna proba zwrocenia na siebie uwagi jesli wstawie to gdziekolwiek. Tak czy nie. Przedyskutujmy. 

Plus, kilka milych zdjec mojej buzi, JAK ZAWSZE: 








czwartek, 6 czerwca 2013

walking on a cloud

Awfully lot is going on recently. Take today - I've already been to Covent Garden for LC:M breakfast, Saatchi gallery, Cent's magazine office in Bermondsey and there's a nice vision of spending my evening at a bbq birthday party somewhere in Chiswick. Interning full-time and trying to at least pretend I am having last bits of social life takes up all my time and does not to allow to think about such stupid things as posting piccies of my face all over the Internet. BUT, it's a slow day in the office, BUT, as I said I'm having a bbq in a two hours time, BUT I finish work at 6:30pm and my brain just can't process any information needed for me to write any articles. So. Here they are in all of their glory. My new shoes. The best shoes I've ever had. Walking in them feels like walking on a cloud. Perfection. Period.

Btw, my bad luck peaked three weeks ago when my bag was stolen in Cafe Nero, Notting Hill. My beautiful Marc by Marc bag. Keep your belongings with you at all times (and report anything suspicious to a member of staff. Too many tube rides in the last couple of hours)

xoxo