Próbując udowodnić tezę postawioną w temacie przejechałam 2,5h wprost z NAJLEPSZEGO KRAJU ŚWIATA na czeskie peryferie, gdzie ludzie nie znają jeszcze samogłosek,ale mają lepsze słodycze w sklepach (pisząc to umieram z przejedzenia, bo w ciągu dwóch dni zjadłam jakieś 10 000 kcal, czyli 3, jeśli nie 4 razy więcej niż wynosi moja dwudniowa norma). Zwiedzanie zaczęliśmy od zaparkowania pod hotelem i zejścia 4km pod ziemię, żeby pojechać metrem do centrum. Metro nie było ładne, ale jechało się szybko, a kiedy wyszliśmy na zewnątrz zaskoczyło nas _SŁOŃCE_.
Nie było jednak czasu na podążanie za szalonym tłumem starych Niemców, kiedy nasze brzuszki były puste.
Poszliśmy więc na śniadanie do najlepszego miejsca na świecie czyli tu, gdzie zresztą zostawiliśmy prawie całą kasę podczas naszego wyjazdu. Jako, że jestem jedyną znaną mi osobą, która musi jeść pancakes (nie naleśniki, pancakes, różnica jest znaczna!) przynajmniej dwa razy w tygodniu, skorzystałam z tego, że tutaj ktoś mi je usmaży i nie będę cała śmierdzieć jak przypalony olej i wzięłam sobie jagodowe, po których umarłam i byłam najedzona cały dzień (co nie przeszkodziło mi zjeść później jeszcze 99328923 innych rzeczy).
Nadszedł czas zakupów - szukając sklepów trafiliśmy na przecudowną kurtkę Acne, którą napotykam na swojej drodze ZAWSZE jak jestem gdzieś za granicą, ale która nie podoba się niektórym ludziom (dziwne.)
Później mierzyłam w Topshopie sukienkę, która miała duże szanse, żeby stać się moją studniówkową sukienką, ale postanowiłam się trzymać mojego pierwotnego planu i nią nie będzie.
A później poszliśmy do Vagabonda, gdzie ja czekając aż KTOŚ zdecyduje się na kupno butów oglądałam te, na które mnie nie stać, a są ładne, decydując się w końcu tylko na maxi spódnicę z H&M'a, którą chciałam kupić wcześniej, ale była za droga, a teraz jest przeceniona o połowę.
Zmęczeni zakupami wróciliśmy zameldować się do naszego hotelu. Okazało się, że mamy pokój na 10tym piętrze, z ogromnymi oknami i ogromnym parapetem, co było dość przerażające dla osoby, która nawet jadąc długimi schodami ruchomymi boi popatrzeć się w dół, ale trzeba przezwyciężyć strach, więc zrobiłam kilka foć, po czym uciekliśmy znów do centrum.
Gdzie ja robiłam zdjęcia różnym ślicznym rzeczom, bo kamienice w Pradze mają najsłodsze kolory na świecie (ŁADNE pastelowe, a nie takie okropnie toporne i sztuczne jak te, np. w Jeleniej Górze.)
Pozowałam do outfitowych foć, ale jestem gruba i brzydka, więc wyszły może tylko z 3.
Patrzyłam jak inni przechwalają się swoimi butami.
No i śmialiśmy się z ludzi, grając w dużo niemiłych zabaw, w stylu krzyczenie ,,rudypies!" za każdym razem jak zobaczy się pana z wąsem. Graliśmy do 10, ZAWSZE wygrywałam, to jedna z niewielu gier, w które jestem dobra.
No i tak chodziliśmy w jedną i drugą stronę dokumentując fakt bycia przez Pragę Paryżem (a może i nawet Wenecją!) Europy.
Aż w końcu weszliśmy na najwyższą górę świata, z której widać całe Czechy (ja umierałam, bo jak zwykle przy takich okazjach, moje prawe kolano umierało), pobyliśmy tam trochę, bo kiedy jest ciemno, to w okolicach tego dużego zamku nie ma już prawie nikogo i jest tak trochę przerażająco-fajnie, po czym żeby nie odpadła mi noga i żeby mieć dużo sił na następny dzień (czyli dziś) wróciliśmy do hotelu, mijając po drodze nielegalne walki psów!
* i tak, tak, wiem że Paryż też leży w Europie. No co wy.
18 komentarzy:
Nie podpadaj mi! Ani gruba ani brzydka. Świetny outfit i świetne zdjęcia - oddają klimat i powodują, że coraz bardziej zakochuję się w Czechach i Pradze.
:)
Zazwyczaj nie chce mi się czytać tego co ktoś napisze na blogu i po prostu oglądam zdjęcia ale Twój nagłówek nieco mnie zaskoczył więc postanowiłam przeczytać cały post. I zupełnie nie żałuję. Aż nabrałam ochoty by pojechać do Pragi :D + świetnie wyglądasz!
ani gruba ani brzydka. :)
a outfit miałaś boski!
I zacznie się, że napisałam tak tylko po to, żeby ludzie pisali mi, że nie jestem ani gruba ani brzydka, a ja naprawdę nie jestem taka ładna i wyfotoszopowana jak na zdjęciach ;(
widuję Cię czasem na mieście i wyglądasz identycznie jak na zdjęciach. może masz trochę więcej skaz na skórze, ale tak to identyko.
więc nie dołuj sie
,,skaz" hahahaha, TERAZ wyjdzie na to, że mam szramę na pół mordy :D
świetny outfit! ;)
hahahahah uwielbiam to, jak piszesz! świetne zdjęcia.
1Świetne zdjęcia i opisy
2Wcale nie jesteś gruba, ani brzydka!
3Podoba mi się Twoja długa spódnica
4:)
świetna relacja + zdjęcia.
walki psów - uuu masakra.
A to był taki żarcik, nie uczestniczyłam w walkach jako trener dzikich buldogów, ani nie obstawiałam zakładów, ale mijaliśmy jakieś dziwne baraki, które wyglądały jakby je tam organizowano :p
Nie mam słów, żeby opisać jak mi się podoba ten outfit! Genialne zestawienie kolorów i fasonów - dla mnie rewelacja! :)
Mnie się bardzo podoba. Zarówno pod względem zestawienia kolorów, jak i materiałów. Coś zupełnie innego :)
pozdrawiam
Swietne zdjecia, rzeczywiscie zachecaja do wycieczki tam;DD
No i swietnie wygladasz, piekna ta spodnica! <3
zdjęcia i cała relacja z twojej wycieczki do Pragi bardzo fajna:) świetnie wyglądasz, a maxi skirt w paski piękna:)
pozdrawiam
http://mikalafashion.blogspot.com/
sukienka z topshop'u <3 zakochałam się!
przez twoją relacje pobytu w Pradze naszła mnie ogromna ochota, żeby tam pojechać! i zjęść tego jagodowego PANCAKE'a;))
kocham takie zdjęcia <3 mogę je oglądać godzinami
lubię Twój styl pisania, nie sposób się uśmiechnąć jak czyta się twoje posty :)
+ też niedawno byłam w Pradze i wzdychałam do pięknych butów
Prześlij komentarz