W ciągu kilku ostatnich tygodni znalazło się kilka powodów do świętowania - stąd rzeczy, które wam pokazuję to głównie prezenty. Albo 75% przeceny. Albo nielegalne pracownicze zniżki. Cóż, skoro mam je w moim pokoju i SĄ moje to się liczy, prawda?
In the past couple of weeks there've been a few reasons to celebrate, hence the pretty things I'm showing you are gifts mostly. Or 75% sale items. Or I got them thanks to illegal staff discounts. Well, if I have them in my room and they ARE mine it still counts, doesn't it?
ps. wybaczcie mi moje bardzo przypadkowe używanie angielskiego w niektórych wpisach. Czasem brzmi lepiej. Czytam po prostu zbyt dużo blogów angielskich, rozpuszczonych dziewczynek, które mają pędzle do makijażu warte więcej niż połowa mojej szafy i bardzo chcę być jak one.
Chocolates that are too fancy to eat them in one go (so-hard-to-resist)
My new favourite red lipstick that I'm so incredibly grateful I received - can finally feel like all of those beauty vloggers I'm being obsessed about recently.
My new pretty badass lilac UNIQLO denim jacket bought with an amazing staff discount thanks to my former colleague paired with super-old H&M tutu dress.
some gift baags!
The cutest card anyone has ever got me.
My favourite nailpolishes of the moment - other people bought them for me. Other people have better taste than I do.
Olympic leftovers / my new script-writing notebook
2 komentarze:
Wyrzuciłam wszystkie lakiery inglota po tym, jak się dowiedziałam, że zawierają bardzo niebezpieczne substancje. Polecam analizować składy kosmetyków.
jezeli dzialaja w kilku panstwach na swiecie od pewnego czasu, a od ich lakierow nie gnija mi paznokcie to nie mam czasu ani tym bardziej ochoty na popadanie w paranoje - szczegolnie, ze o wiele bardziej niebezpieczne sytuacje znajduja sie i w chinskiej zupce (glutaminian sodu moze powodowac padaczke i silnie uzaleznia) i w chlebie tostowym, ktory nie psuje sie przez miesiac ;)
Prześlij komentarz