niedziela, 1 sierpnia 2010

Fall/Winter 2010-11

W oczekiwaniu na zapierające dech w piersiach i pobudzające zmysły zdjęcia z Londynu (już we wtorek, wtorek, wtorek, wtorek! Napisałabym tu coś o pakowaniu, ale byłoby to raczej smutne/żałosne) podzielę się z Wami czymś zupełnie innym - moi faworyci na ten sezon (bo w sierpniu te wszystkie ciuchy wchodzą do sklepów, prawda?), nie mam pojęcia czemu zrobiłam to po angielsku ani czemu Riccardo Tisci został Ricardem, ale jestem dumna z tego, że udało mi się skopiować i wkleić tyle zdjęć ze style.com, więc łapcie!

Kolejność jest zupełnie przypadkowa - Alexander McQueen był pierwszy w alfabecie, ale gdybym miała wybierać ulubionych z ulubionych to w pierwszej trójce znaleźliby się Proenza Schouler, Miu Miu, no i Givenchy ale to tylko ze względu na platoniczną miłość jaką darzę Riccardo Tisci'ego, no i to, co po tej kolekcji nastąpiło (jeśli choć trochę interesujecie się modą i nie widzieliście najnowszych kolekcji Resort i Haute Couture Givenchy, to radzę natychmiast to zmienić, w tej minucie, sekundzie, już!).

Co do samego McQueena - nie przeraża Was to, że po śmierci stał się dla wielu ludzi takim symbolem wielkiej mody? No jasne, no ok, McQueen był geniuszem, genialna była forma w jakiej prezentował ciuchy, ale kiedy otwieram jakąkolwiek gazetkę i widzę kolejne zachwyty,biografię, historię o mamie, ronienie łez i cały czas te same zdjęcia to dosłownie chce mi się rzygać, podobnie z komentarzami ludzi, którzy wcześniej nie mieli w ogóle pojęcia o tym, że Lee McQueen istniał - ,,był wielki, na zawsze go zapamiętamy". No ale chyba taki nasz urok, ludzi, podobnie było z Michaelem Jacksonem, nie wiem, Kurtem Cobainem, kimkolwiek (jestem słaba w głębszych przemyśleniach). What do you think (idiotyczna i niepotrzebna angielska wstawka nr 1)? Publiczna żałoba, lament i wynoszenie na (modowe) ołtarze jest fajne? A może też wam się już znudziło?

Ok, póki co zostawiam was z moimi faworytami i lecę się pakować, obiecuję że już we wtorek zobaczycie czarne taksówki i czerwone autobusy, no i że będzie o wiele więcej ekshibicjonizmu emocjonalnego czy jakkolwiek to się tam nazywa. Buziak!

4 komentarze:

juhu pisze...

ej mała, lubie Twój styl pisania! masz fantastyczną czcionkę! ja to strasznie bazgram...

<3

juhu, the VIP :D

Dag'marre pisze...

Cześć, _VIPIE_, z którym byłam na Selectorze i któremu robiłam zdjęcie z FRIENDLY FIRES, dzięki dzięki, ostatnio trochę kaligrafuję, żeby ładniej wychodziło, buziaki słodziaki :*

Unknown pisze...

Cudnie. Świetny wpis. Czytałam z zapartym tchem.
:)

pozdrawiam
meg

Sara pisze...

Zgadzam się z Tobą w zupełności w kwestii "wielkich fanek" McQueen-a śmiać mi się chciało jak czytałam te wszystkie wpisy na blogach typu "zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała, że McQueen nie żyje!" albo "był mistrzem" ,a tak na prawdę kim był i co tworzył dowiedziały się dopiero po jego śmierci. Oczywiście nie wszystkie bloggerki przeżywały tę śmierć na pokaz, ale parę takowych było ;)
Co do Twoich inspiracji na jesień-zimę ja jestem zwolenniczką kożuszków, wielgaśnych swetrów, oraz kolorów czerwieni i rudości ;)

P.S Cieszę się, że zmieniłaś tylko formę bloga, a nie zawiesiłaś go na zawsze, nadal będę obserwowała ;)